wtorek, 9 maja 2017

Komputery poleasingowe - opłaca się czy nie?

Coraz częściej w polskich firmach napotykamy komputery poleasingowe czyli sprzęt, który w swojej karierze był przedmiotem leasingu, był używany wcześniej w banku czy innej większej firmie lub instytucji - z reguły w Europie Zachodniej, Skandynawii czy w Ameryce Północnej.

Gdy umowa leasingu dobiega końca, komputery są odsprzedawane firmom, które zajmują się obrotem takim sprzętem. U takich pośredników sprzęt jest odświeżany - czyszczony, naprawiany, rozbudowywany, często instalowany jest również system operacyjny Windows w wersji Refurbished PC. Takie komputery, często solidne, markowe produkty renomowanych producentów, kupowane są przez polskie firmy w roli typowych komputerów biurowych lub nawet mocniejszych stacji roboczych dla projektantów czy do obróbki multimediów lub grafiki.

Czy to jednak jest dobry pomysł i czy sprawdzi się on w każdej firmie? Postaram się opowiedzieć trochę o blaskach i cieniach takich komputerów oraz spróbuję trochę zaocznie doradzić osobom decyzyjnym w firmach czy taki zakup się sprawdzi w ich przedsiębiorstwie.

Dlaczego zakup komputera poleasingowego to wg mnie dobry pomysł:
  • cena takiego komputera jest o rząd wielkości niższa niż sprzętu nowego, prosto ze sklepu czy od producenta. Jeśli więc chcemy na szybko uruchomić w firmie nowe stanowisko czy zorganizować niewielkim kosztem komputer do domu dla osoby z mniejszymi wymaganiami (np. osoby starszej), zakup komputera poleasingowego jest bardzo atrakcyjną ofertą,
  • często sprzęt poleasingowy znanych marek jest wykonany znacznie solidniej na lepszych podzespołach niż tzw. "składaki" i w praktyce służy bez awarii znacznie dłużej niż wspomniane komputery składane przez sklepy czy dostawców z różnych podzespołów. Nawet jeśli w momencie zakupu komputer poleasingowy ma już kilka lat pracy "na liczniku", nieraz potrafi przeżyć słabszej jakości "składaki",
  • system operacyjny w wersji Refurbished jest instalowany za niewielką cenę u dostawców komputerów poleasingowych - dużo niższą niż nowy Windows - niezależnie od wersji systemu, z którym producent wypuścił oryginalnie komputer na rynek. W praktyce możemy więc "dobrać sobie" system operacyjny i nabyć komputer z legalnym Windows 7 czy Windows 10 w wersji Refurbished
  • system operacyjny w wersji Refurbished jest instalowany najczęściej w wariancie Pro - co na dzień dobry jest dodatkową oszczędnością w sytuacji gdy nowe systemy operacyjne w wariancie Pro kosztują obecnie rzędu 700 PLN brutto.
  • sprzęt poleasingowy jest z reguły łatwiejszy do serwisowania dla informatyka - większość obudów takich komputerów ma dosyć sprytny system ich otwierania/zamykania bez konieczności używania śrubokręta, czytelnie oznaczony za pomocą odpowiednich dźwigni czy kolorowych uchwytów,
  • komputer poleasingowy często można nabyć z procesorem, który kiedyś uchodził za "sprzęt wyścigowy", ale dzisiaj spokojnie nie ustępuje typowym procesorom średniej klasy, sprzedawanym obecnie,
  • sprzęt poleasingowy możemy jeszcze trochę tuningować, dodając np. dysk SSD i na nim instalując system operacyjny albo instalując kontroler USB 3.0. W efekcie, niewielkim kosztem, zbliżamy się trochę do kluczowych możliwości nowych komputerów za pomocą starszego sprzętu - np. komputer poleasingowy dzięki dodanemu dyskowi SSD startuje bardzo szybko, dużo szybciej niż gdy był nowy i miał tradycyjny dysk.
Są jednak i cienie korzystania z komputerów poleasingowych:
  • jeśli dostawca komputerów poleasingowych się nie przyłożył, możemy trafić na komputer, który pozornie działa przy pierwszym włączeniu, jednak przy dłuższej pracy okazuje się być niestabilny. Przy dokładnych oględzinach informatycznych taki komputer często okazuje się mieć błędne sektory na dysku czy uszkodzoną pamięć RAM, robiącą błędy i powodującą błędy typu blue screen - czyli charakterystyczne niebieskie ekrany z informacją o nieodwracalnym błędzie i zatrzymaniu systemu operacyjnego. Tak więc warto zabezpieczyć sobie możliwość wymiany komputera na inny w razie wykrycia ukrytych wad już po zakupie,
  • sprzęt poleasingowy z reguły nie jest już objęty już gwarancją producenta, bywa że dostawca komputerów poleasingowych dodaje do sprzętu swoją gwarancję, pozwalającą wykryć ukryte wady, ale niekoniecznie zabezpieczającej nas przed awarią, występującą np. po roku,
  • pomimo solidnej konstrukcji, w czarnym scenariuszu taki komputer poleasingowy, w wyniku złego traktowania przez poprzedniego użytkownika czy pośrednika odsprzedażowego, może mieć jakąś ukrytą wadę w postaci np. uszkodzonych złącz na płycie głównej czy tzw. "zimnych lutów". W efekcie wydaje się działać dopóki ktoś nie spróbuje otworzyć obudowy i nawet fachowo wykonać jakiejś prostej zmiany sprzętowej. Wówczas może się okazać że komputer nie chce się włączać albo widzimy czarny ekran i słyszymy dość złożony sygnał dźwiękowy, oznaczający błąd sprzętowy,
  • jeśli nasz dostawca nie umożliwia wymiany wadliwego komputera używanego, koszt naprawy na własny koszt takiego komputera może nierzadko zbliżyć koszt całej inwestycji do nowego komputera. Warto to więc doprecyzować z dostawcą przed zakupem.
  • wg mnie szczególnej uwagi wymagają poleasingowe laptopy. Abstrahując już od tego, że dostajemy "wymacaną" klawiaturę przez zupełnie obcą osobę, często w niezbyt higienicznych okolicznościach, dodatkowo możemy też trafić na sprzęt po prostu "zmęczony życiem," ewidentnie optycznie i mechanicznie zużyty...
    O ile stacjonarny komputer poleasingowy z reguły nie jest fizycznie mocno eksploatowany, dokupujemy do niego nową klawiaturę czy mysz, to w przypadku laptopa wymiana klawiatury czy touchpada wymagałaby wymiany większości obudowy - co z przyczyn finansowych oczywiście nie ma sensu. Tak więc poleasingowe laptopy bywają w różnym stanie - w zależności od temperamentu i poczucia porządku poprzedniego użytkownika oraz jakości wykonania samego laptopa. Bywa że w tańszych laptopach anteny do łączności bezprzewodowej (WiFi czy wbudowanego modemu komórkowego) w praktyce sprowadzają się do drucika, pociągniętego z płyty głównej laptopa, poprzez zawias mocujący pokrywę a dalej przez część samej pokrywy. W zależności od myśli technicznej zastosowanej w danym produkcie, w wyniku długotrwałego użytkowania i otwierania oraz zamykania klapy, taki kabelek może się po prostu uszkodzić a w efekcie taki komputer miewa problemy z łącznością bezprzewodową bez widocznej przyczyny. 
    W podobny sposób mogą być "zmęczone życiem" matryce w używanych laptopach.
  • poleasingowe monitory stacjonarne również mogą mieć rozliczne wady matrycy - wrodzone albo nabyte. Mogą być to martwe piksele, które pojawiły się w trakcie użytkowania u poprzedniego właściciela, mogą być to charakterystyczne ślady zbyt brutalnego potraktowania ekranu palcem czy innym agresywnym przedmiotem, mogą być nawet pionowe, irytujące paski albo nienaturalny kolor podświetlenia matrycy w związku ze zużytymi świetlówkami. Tak więc monitor poleasingowy warto dokładnie sprawdzić przez zakupem i żądać od sprzedawcy możliwości jego wymiany w przypadku gdy nie spełni on naszych oczekiwań.

Podsumowując - czy warto kupować używane komputery?

Najprościej mówiąc: wg mnie to zależy od przypadku i jest trochę tak jak z używanymi samochodami. Mamy tu jedną różnicę - przepaść cenowa pomiędzy nowym a używanym samochodem jest dużo większa niż w przypadku komputerów.

Wg mnie warto decydować się na zakup sprzętu poleasingowego o ile umiemy sobie dać radę z rozmaitymi niespodziankami, jakie możemy napotkać w używanym sprzęcie, umiemy dogadać się ze sprawdzonym dostawcą takiego sprzętu, mamy do dyspozycji informatyka - własnego czy pomagającego w ramach outsourcingu IT czy pomocy komputerowej. Przyda nam się również dobry doradca, który rzuci fachowym okiem na ofertę sprzętu poleasingowego czy też dokona takich oględzin na miejscu u dostawcy przez zakupem.

Jeśli jednak oczekujemy sprzętu pachnącego nowością, pełnego supportu ze strony producenta czy dostawcy, długoterminowych gwarancji na sprzęt, obawiamy się przestojów firmy wskutek ukrytych wad sprzętu, nie mamy do pomocy informatyka albo nie chcemy ponosić niespodziewanych kosztów związanych z naprawą komputera po gwarancji producenta - nie kupujmy sprzętu poleasingowego, zwłaszcza gdy koszt przestoju takiego stanowiska w firmie jest znaczny (w niektórych firmach nawet kilka tysięcy PLN) lub usługa doraźnej pomocy informatycznej byłaby istotnym kosztem.

Co zatem zrobić, jak żyć? Złotym środkiem wydaje się skorzystanie z opinii doświadczonego czy rzetelnego informatyka, który bez większych problemów powinien ocenić na ile w danej sytuacji komputer poleasingowy się sprawdzi oraz jaką ofertę wybrać. 

My również zajmujemy się takim doradztwem i zapraszamy do skorzystania z naszego wsparcia w tym zakresie.

Jak uniknąć zmarnowania pieniędzy na IT?

Dzisiaj coś dla prezesów, dyrektorów, szefów czy osób decyzyjnych w firmach... Można powiedzieć że próbuję tu przedstawić podstawowe zasady survivalu w świecie ofert na wdrożenia informatyczne.

Bardzo często to właśnie taka osoba jak prezes czy szef firmy zleca prace informatyczne lub czy autoryzuje jakiś wydatek związany z informatyką. Mogą być to typowe prace informatyczne, wdrożenie nowego rozwiązania, może być strona www czy sklep internetowy, może usługa chmurowa a może być również zakup serwera czy infrastruktury sieciowej. Innymi słowy - osoba decyzyjna autoryzuje w typowej firmie dowolny zakup związany z informatyką.

I bardzo często pojawia się paradoks - taka osoba niezbyt często dysponuje wiedzą informatyczną a jednocześnie to właśnie najczęściej ona podejmuje ostateczną decyzję w sprawie typowo informatycznej.

Trudno się w sumie temu dziwić - bycie informatykiem najczęściej nie jest rolą prezesa czy dyrektora. Jednak taka wiedza z branży IT bardzo się przydaje jeśli chodzi o zarządzanie związane z wydatkami IT, np. zlecanie usług informatycznych, zakupów IT czy też weryfikacja realizacji tych prac itp. Sprawa staje się jeszcze ważniejsza gdy mówimy o większych kwotach.

Informatyka jest bowiem pełna pułapek. Osobie nie informatycznej łatwo jest wpaść w takie pułapki i autoryzować zlecenie IT, które nie przyniesie efektu, nie ma większych szans powodzenia albo niespodziewanie niesie za sobą dużo większy koszt niż zakładano.

Dzieje się tak najczęściej gdyż:
  • język informatyczny jest pełen pozornie wieloznacznych określeń, które tylko informatyk lub osoba znająca się na tym, zinterpretuje jednoznacznie i poprawnie. Osoby mniej zorientowane merytorycznie łatwo mogą zupełnie niechcący opacznie je zrozumieć i na tej podstawie podejmować nie zawsze trafne decyzje i działania. Mogą również dać się łatwo zmanipulować handlowcowi zewnętrznej firmy, wdrażającej rozwiązania informatyczne, które wcale niekoniecznie potrzebne są w naszej firmie.
    Przykładem niech będzie słowo "serwer" używane potocznie. To samo słowo może oznaczać zarówno:
    • duży sprzęt komputerowy przeznaczony pod instalację serwerowego systemu operacyjnego,
    • sam serwerowy system operacyjny wykorzystywany na serwerach, 
    • jakąś usługę (np. DHCP przydzielającą adresy IP w lokalnej sieci) albo funkcję - np. komputer o charakterze biurowym ale w danej firmie pełniący rolę serwera.
  • technika często dla osób nie informatycznych bywa nieprzewidywalna - "w praniu" okazuje się że ponosimy znacznie większe koszty rozwiązania niż początkowo zakładaliśmy czy nam obiecywano. Coś, co działało bez problemów wcześniej na setce innych komputerów czy serwerów, może nie zadziałać na naszym. W efekcie prace informatyczne mogą znacznie się przeciągnąć albo wiązać się z wyższym kosztem. Co więcej - może być to naprawdę czysty przypadek, niczyja zła wola czy partactwo.
    Każdy komputer czy system informatyczny jest innym przypadkiem - może być inaczej skonfigurowany, ma zainstalowany inny zestaw programów, może mieć zupełnie inną historię działań jego użytkowników itd.
    W efekcie dochodzi do sytuacji patowej. Taki szef, który zlecił dane wdrożenie, nie będąc świadom realiów rządzących informatyką, może oskarżyć wykonawców o niesolidne wykonanie pracy, zawyżanie kosztów itp. Z kolei wykonawcy bronią się zgodnie ze stanem faktycznym - wyjaśniają że coś poszło nie tak nie z ich winy, że prace rzeczywiście potrwały dłużej, że wymagały większego nakładu pracy itp. Oczywiście z reguły to właśnie wykonawcy są bliżsi prawdy - choć może się zdarzyć i nierzetelny informatyk, który zawyży koszty czy czas prac. Dlatego też trudno to wyjaśnić osobie nie informatycznej.
    Najczęściej jednak naprawdę winę za to ponoszą tylko komputery - nie zachowały się zgodnie z oczekiwaniami czy szacowaniami.
Przykłady? Proszę bardzo :)

Bardzo często szefowie firmy czy osoby decyzyjne są namawiane przez różne informatyczne firmy wdrożeniowe na wdrożenie serwera w firmie. W założeniu taka operacja spowoduje wielkie "WOW!", wielką rewolucję. Obiecują że wszystko nagle ruszy z kopyta, pomnożą się zyski, handlowcy nagle zrobią swoje targety bez problemów, firma pozyska stado nowych klientów itp. Po prostu obiecują przysłowiowe złote góry :) Wielu szefów, wrażliwych na profesjonalnie podejście handlowe, "kupuje" taką wersję zdarzeń i zgadza się na realizację prac.

Dopiero podczas wdrożenia w praktyce okazuje się że wdrożenie serwera może również oznaczać istotne koszty (bywa że nawet o 300% wyższe niż zakładano), przerwy w normalnym funkcjonowaniu firmy czy jej sieci komputerowej, zmianę organizacji pracy firmy czy narzekania pracowników. 

Oczywiście pozytywny efekt końcowy jest ale nie tak duży jak zakładano, koszty wdrożenia również wyższe niż założono - cała impreza po prostu się mniej opłaca firmie niż początkowo zakładano. Po dokładnym zastanowieniu może się okazać że wystarczyło kupić dobrą obudowę z dyskami NAS zamiast stawiać całego wielkiego serwera, płacić za różne funkcjonalności, których się potem nie wykorzystuje, wydawać potem pieniądze na ochronę antywirusową takiego serwera, płacić za regularną opiekę informatyczną na tym serwerze - a wszystko dlatego że sprzedawca profesjonalnie powiedział "Potrzebny Państwu serwer!"...

Inna przykład to zakup czy wdrożenie nowego sprzętu lub oprogramowania. Tu też często sprzedawcy zrobią wszystko abyśmy uwierzyli iż mocniejszy, większy sprzęt czy najwyższa wersja danego oprogramowania jest nam niezbędnie potrzebna, podczas gdy faktycznie również wersja ze średniej półki załatwiła by sprawę. I choć od nadmiaru głowa niby nie boli to jednak często jest tak że ktoś, wykorzystując brak rozeznania informatycznego klienta, próbuje sprzedać coś, co w praktyce nie znajdzie efektywnego zastosowania w danej firmie albo koszt danego rozwiązania nie zostanie zrekompensowany przychodami z tego tytułu.

Kupienie do pracy biurowej dla sekretarki laptopa za 5000 PLN, posiadającego 16 GB RAM, mocną kartę graficzną dla graczy, duży dysk SSD i podświetlaną klawiaturę, niekoniecznie spowoduje wzrost jej wydajności pracy. I choć może powołuję tu dość przejaskrawiony przykład, dobrze ilustruje on zjawisko. Handlowcy bardzo często mylą pojęcie "najlepszy" z pojęciem "najdroższy" a szefowie firm bardzo często pytają właśnie o "najlepszy" sprzęt. Dopiero potem okazuje się że "najlepszy" powinno znaczyć raczej "najbardziej dopasowany do potrzeb" niż "najdroższy".

Czy więc automatycznie wszelkie oferty informatyczne, wdrożenia czy nowości, są jedynie czystym złem dla firmy i należy ich za wszelką cenę unikać?

Niekoniecznie :) Wyjaśniam poniżej :)

Być może niektórzy odbiorcy tego artykułu stwierdzą że takie wyjaśnienia "oczywistej oczywistości" nie jest im do szczęścia potrzebne. Jednak mogą być i takie osoby, którym bardzo się przyda informatyczny punkt widzenia na sprawę, jakaś wskazówka. I to właśnie do nich w większej części kieruje ten artykuł.

Wg mnie kluczem do odróżnienia uzasadnionych wydatków od tych nieuzasadnionych, dla osoby nie informatycznej jest:
  • przede wszystkim określenie jakie potrzeby informatyczne faktycznie ma dana firma - jeśli nawet nie umiemy określić tego jak informatyk, spróbujmy chociaż wyobrazić sobie co system informatyczny miałby dla nas robić a czego nie robi obecnie,
  • na ile to możliwe, zrozumienie czym faktycznie jest wdrażane rozwiązanie, komputer, serwer, usługa. Chodzi o to aby mieć świadomość czemu to wdrażane coś właściwie służy, proponuję jak ognia unikać podejścia typu "Inni mają TO w firmach więc i ja muszę TO mieć, choć nie wiem co TO jest". I choć wiele osób powie tu "ja nie jestem informatykiem, ja się nie znam, nie chcę wiedzieć jak to działa" to jednak nawet mało informatyczne czy trywialne wyjaśnienie sobie zjawiska informatycznego jest lepsze niż brak wyjaśnienia w ogóle. Bez znalezienia własnej interpretacji wdrażanego rozwiązania najczęściej kupujemy kota w worku.
  • weryfikacja jakie dokładnie znaczenie w tym przypadki ma popularne czy modne słowo, określające przedmiot naszego wdrożenia. Czyli jeśli ktoś powie nam że potrzebny nam serwer w firmie, zapytajmy co dokładnie ma na myśli, czy może to opisać innymi słowami albo jak to się mówi: "łopatologicznie" :)
  • dopytać się o optymistyczne i pesymistyczne scenariusze danego wdrożenia, upewnić się jaką skale kosztową, problemową i czasową może zjawisko przyjąć gdy wszystko pójdzie gładko a jak gdy będą duże komplikacje,
  • dopytać o to co ewentualnie może pójść nie tak, który etap wdrożenia jest ryzykowny czy może wygenerować większą ilość pracy czy kosztów niż zakładano,
  • dopytać o to jakie mogą być skutki uboczne wdrożenia i skonfrontować to ze swoją wiedzą o działaniu własnej firmy.  Być może informatyk-wdrożeniowiec planuje w związku z realizowanym wdrożeniem wykonać jakąś czynność, która spowoduje przerwę w działaniu firmowej sieci komputerowej. Dla niego taka przerwa to może być część zwykłej procedury wdrożeniowej i może nie widzieć w tym nic złego, my jednak możemy wiedzieć że w danym momencie taka przerwa jest po prostu nie do przyjęcia bo księgowość właśnie płaci podatki czy kadry naliczają płace. Dlatego lepiej nie liczyć że ktoś pomyśli dokładnie w ten sam sposób jak my - lepiej się upewnić,
  • zapytać co się zmieni z punktu widzenia użytkowników systemu po udanym wdrożeniu - czy będzie się go obsługiwać tak samo, czy dojdą nowe możliwości, a może trzeba będzie wykonywać jakieś dodatkowe czynności - tam gdzie wcześniej nie było takiej konieczności. Mawia się że lepsze jest wrogiem dobrego i czasami
  • unikać szukania "najlepszego" rozwiązania - zwłaszcza gdy używamy właśnie tego słowa. "Najlepsze" dla handlowców to zachęta do wciśnięcia nam czegoś drogiego, niekoniecznie przydatnego. Zdecydowanie lepiej jest poszukać rozwiązania "najbardziej dopasowanego" do potrzeb naszej firmy. Pamiętajmy że dobór słów może mieć tu znaczenie.
W takim artykule trudno opisać szczegółowo wszystkie sytuacje czy porady w temacie wydatków na IT i unikania złych wydatków. Mam jednak nadzieję że udało mi się choć trochę naświetlić że problem istnieje, pokazać chociaż parę negatywnych scenariuszy, których możemy uniknąć stosując chociażby podstawowe środki zapobiegawcze.

Chętnie pomożemy podjąć trudne decyzje informatyczne - doradzimy, wyjaśnimy, sprawdzimy czy dana propozycja dostawcy jest uzasadniona, przybliżymy jakie korzyści ona daje, jakie może mieć również skutki uboczne.

Zapraszamy do kontaktu z nami!

Dlaczego lubimy naszą pracę?

Coś niespotykanego w dzisiejszych czasach! Ktoś w naszym kraju chwali się tym że lubi swoją pracę! Przecież polską tradycją jest narzekanie, również na pracę, szefa, niskie zarobki itp....

A my bardzo lubimy to co robimy zawodowo i chcemy Wam przekazać dlaczego tak jest.

A co takiego robimy zawodowo robimy? Prowadzimy nasze jednoosobowe firmy informatyczne w ramach marki SysMedic.pl, pomagamy klientom firmowym i indywidualnym rozwiązywać problemy informatyczne, zajmujemy się outsourcingiem IT.

Najciekawsze jest to dlaczego lubimy naszą pracę:
  • jesteśmy dobrze zmotywowani do pracy - pracujemy dla siebie, przyjeżdżamy do klientów czy pomagamy zdalnie bo chcemy im pomóc a nie dlatego że jakiś hipotetyczny szef kazał nam gdzieś pojechać albo coś innego zrobić - bo inaczej stracimy pracę czy premii nie będzie...
  • sami decydujemy o tempie realizacji zleceń oraz to my koordynujemy terminy tych prac z klientami więc najczęściej mamy tyle czasu ile trzeba aby skutecznie rozwiązać dany problem i pracujemy spokojnie choć sprawnie. Nikt odgórnie nie planuje nam karkołomnego harmonogramu dnia, gdzie na sprawę, która normalnie zajmuje np. 1,5 godziny, przeznacza się 30 minut. W wyniku takiego podejścia w niektórych firmach IT, informatycy wysyłani do problemów muszą je załatwiać byle jak albo prowizorycznie (aby działało) bo nie daje się odpowiedniej ilości czasu na dobrą diagnozę i skuteczne rozwiązanie problemu,
  • radzimy sobie z problemami, które napotykamy dlatego że rozumiemy jak je rozwiązać, rozumiemy te całe "informatyczne czary-mary" więc rozwiązując problem najczęściej zmierzamy prostu do celu a nie błąkamy się robiąc dobrą minę do złej gry, w tle próbując podpytać znajomego jak dany problem rozwiązać,
  • codziennie spotykamy się z wdzięcznością naszych klientów, którym pomogliśmy rozwiązać problem informatyczny, często w sytuacji gdy wcześniejsza ekipa informatyczna nie mogła sobie z nim poradzić albo nie zrobiła tego wystarczająco solidnie. Dzięki temu jesteśmy jeszcze bardziej jesteśmy zmotywowani do tego co robimy,
  • nie działamy handlowo - nikt nie każe nam wciskać klientom "jedynego słusznego podejścia" jeśli chodzi o wybór sprzętu czy oprogramowania. Nie musimy nikogo bajerować, wiedząc że mówimy komuś nieprawdę i chodzi tylko o deal/target i w ogóle sprzedaż. Polecamy klientom produkty, które faktycznie pomogą w ich sytuacji. Czasami są to np. programy darmowe, na których sprzedaży nikt nie zarabia ale odpowiednio zastosowane, potrafią być analogicznie skuteczne jak oprogramowanie płatne. Z drugiej strony - jeśli komuś polecamy oprogramowanie płatne, wówczas nie trzymamy się jednego producenta, ale na podstawie naszej wiedzy i doświadczenia, wybieramy to rozwiązanie, które w danym miejscu będzie miało najlepszą relację ceny do odniesionych przez klienta korzyści z jego zakupu.

Adresacja IP czyli magiczne cyferki...

Dzisiaj artykuł wyjaśniający prostym językiem o co chodzi z tymi adresami IP, maskami sieci, bramami czy DNSami.

Ktoś, kto nie czuje się mocny informatycznie, kto nie planuje tej wiedzy rozwijać, by radzić sobie z codziennymi problemami informatycznymi, może w zasadzie odpuścić sobie czytanie tego artykułu i w razie potrzeby dzwonić do nas po pomoc - chętnie pomożemy :)

Jednak jest sporo osób które choć informatykami nie są i z większymi sprawami i tak zgłaszają się po pomoc informatyczną, lecz w drobnych sprawach informatycznych próbują jednak własnych sił. I to właśnie im ten artykuł może przydać się najbardziej.

Jedną z podstawowych barier, jaką napotykają informatycy-amatorzy jest cała zagadka związana z sieciami, adresami IP i konfiguracją różnych urządzeń sieciowych jak chociażby domowe routery, przekierowania portów itp. 

Odnoszę wrażenie że to zjawisko psychologicznie działa mniej więcej tak:
  • ktoś ma problem z konfiguracją domowego routera, chce np. wystawić sobie w sieci kamerkę internetową aby móc z pracy widzieć co się dzieje w domu czy np. wystawić na świat serwer Minecrafta,
  • osoba taka często zaczyna od poszukiwania rozwiązania swojego problemu na forach internetowych. Tam często dość łatwo znajduje gotowy przykład jako skonfigurować takie przekierowanie. Najczęściej jednak taki przykład zawiera już często konkretne adresy IP czy ustawienia, sensowne i działające jedynie dla środowiska sieciowego osoby, która taki przykład zamieściła na forum, a niekoniecznie prawidłowe w innych sieciach. Innymi słowy - nasz adept wiedzy informatycznej napotyka jedynie inspirację, choć ma wrażenie że natrafił na "gotowca",
  • w czarnym scenariuszu nasz informatyk-amator stosuje się do znalezionego przykładu całkowicie dosłownie, nie adaptując go do jego własnej sieci, wpisuje te same cyferki co autor przykładu - z nadzieją że stanowią one swego rodzaju magiczne zaklęcie i po ich wpisaniu problem się rozwiąże,
  • w zależności od przypadku czy posiadanego routera, "czyjeś" cyferki pasują do danego środowiska albo nie pasują - a więc taka zapożyczona konfiguracja działa albo nie. W optymistycznym scenariuszu, problem kończy się na nie działaniu nowej funkcjonalności jak przekierowanie portów. Jednak jeśli nasz poszukiwacz wiedzy ma pecha, kończy z nie działającym internetem w domu czy małym biurze. Wówczas wezwanie pomocy doświadczonego informatyka staje się już koniecznością a nie tylko opcją.
Spróbuję wytłumaczyć, bez powoływania całej niestrawnej informatycznej teorii, kilka prostych zależności jeśli chodzi o adresy IP. Nie jest to gotowiec na wszelkie możliwe konfiguracje, raczej zbiór faktów pomagający zrozumieć jak ta adresacja IP w praktyce działa i wpaść na rozwiązania własnych problemów.
Oczywiście jeśli ktoś potrzebuje oficjalnej definicji - zapraszamy do Wikipedii :)

Dodam też że na potrzeby tego przykładu omawiamy adresację IP w wersji 4. Funkcjonuje już oczywiście wersja 6 adresacji IP ale w typowym sprzęcie sieciowym i najczęściej spotykanych konfiguracjach, mamy do czynienia przede wszystkim z wersją 4.

A jak w ogóle wyglądają adresy IP w wersji 4? Np. tak - 4 cyfry od 0 do 255, oddzielone kropkami:

192.168.1.1
10.0.0.1
192.168.0.254

Pomyślałem że najłatwiej to chyba wytłumaczyć na przykładzie telefonów jako analogii z życia codziennego:
  • adres IP to nie jakaś sekretna komenda, znana informatykowi ale bardziej coś jak numer telefonu danego komputera w sieci,
  • tajemnicza maska sieciowa, towarzysząca często konfiguracji adresu IP w danym urządzeniu to nic innego jak ciąg liczb, określający jaka część adresu IP (czyli tego "numeru telefonu danego komputera w sieci") to identyfikator samej sieci, a jaka część to numer danego komputera w tej sieci. To trochę działa tak jak numery kierunkowe w telefonach stacjonarnych - np. 71 na początku numeru określa że chodzi o Wrocław lub okolice, dopiero kolejne cyfry w numerze telefonu to numer konkretnego abonenta w tym obszarze,
  • jak wiadomo - numery telefonów w biurze muszą być niepowtarzalne - tak samo adresy IP w danej sieci - każdy komputer powinien mieć inne, unikalne IP w ramach tej samej sieci,
  • jeśli w życiu codziennym zadzwonimy na niewłaściwy numer telefonu to albo się nie dodzwonimy do nikogo, albo zadzwonimy do niewłaściwej osoby. W przypadku komputerów jest tak samo - podając gdzieś w konfiguracji niewłaściwe IP albo połączenie działać nie będzie, albo będzie się odwoływać do niewłaściwego komputera - więc też zero pozytywnego efektu,
  • w przypadku telefonów może być jeden numer główny, dostępny z miasta, a pod nim więcej telefonów, funkcjonujących jako numery wewnętrzne lub dostępne przez przełączenie przez sekretariat. W sieciach komputerowych podobną funkcję do firmowej centrali telefonicznej pełni router. To właśnie on pozwala połączeniom od komputerów lokalnych wychodzić na świat i "przełącza" połączenia przychodzące ze świata do komputerów lokalnych,
  • serwer DNS to nic innego jak swego rodzaju książka telefoniczna - zawiera informacje o "numerach telefonów" jak i nazwach "abonentów" - czyli zamienia zapytania o nazwy komputerów na adresy IP i odwrotnie. Bez takiego serwera komputer potrafi nawiązać połączenie z innym komputerem jak mu podamy jego "numer telefonu" ale nie będzie już sam potrafił rozpracować nazwy sieciowej - czyli np. nie będzie wiedział pod jakim IP jest strona www.google.pl
A teraz trochę praktyki...

Jeśli np. zobaczymy gdzieś w instrukcji czy w konfiguracji naszego urządzenia, takie oto informacje:

Adres IP: 192.168.1.100
Maska: 255.255.255.0
Brama (gateway): 192.168.1.1
Serwer DNS: 192.168.1.1

to w "telefonicznej analogii" znaczy to:
  • maska 255.255.255.0 oznacza że trzy pierwsze cyfry w adresie IP to numer/identyfikator sieci (czyli jakby numer kierunkowy w telefonach) a ostatnia cyfra to numer komputera w sieci,
  • identyfikator (numer) naszej sieci to 192.168.1
  • nasze urządzenie ma numer w sieci 100,
  • w tej sieci aby "wyjść na miasto" (czyli połączyć się z innym komputerem/serwerem poza tą siecią), nasz komputer musi wykonywać takie połączenie za pośrednictwem routera pod adresem 192.168.1.1,
  • serwer DNS (czyli książka telefoniczna) znajduje się również pod adresem 192.168.1.1 .
Mam nadzieję że powyższy przykład trochę rozjaśnił sekrety adresów IP i konfiguracji sieci i adresy IP przestaną być dla Was tajemniczymi numerkami, których znaczenie znają tylko informatycy.